
Czy powinniśmy modlić się za pokonanie ISIS, czy za ich nawrócenie?
Przyjaciel pastor powiedział mi w zeszłym tygodniu, że członkowie jego kościoła byli na niego oburzeni, kiedy zasugerował z ambony, że powinniśmy się modlić o zbawienie terrorystów z Państwa Islamskiego. Uczestnicy nabożeństwa powiedzieli mu, że powinien raczej wzywać o sprawiedliwość przeciwko nim z uwagi na brutalne morderstwa, jakich dokonują na chrześcijanach, a nie o litość.
Pomyślałem o moim przyjacielu kilka dni temu, gdy morderczy fanatycy ścięli 21 naszych braci i sióstr w Chrystusie, ponieważ ci nie chcieli wyrzec się imienia Jezusa. I byłem nie tylko zły - byłem wściekły. Czy taki gniew może jednak współegzystować z Kazaniem na Górze (Mat. 5-7)? Kiedy modlimy się w sprawie takiego zła, jak powinniśmy się modlić?
Złożoność chrześcijańskiego powołania w świecie zauważyły nawet media społecznościowe. Jeden z moich znajomych napisał, że rzeź chrześcijan po drugiej stronie oceanu wymaga podjęcia działań przez jedyne supermocarstwo jakie pozostało na świecie. Inny powiedział, cytując wokalistę Tobiego Keitha, że nadszedł czas, aby „rozpalić ich świat jak fajerwerki na święto 4 lipca”. Na to odpowiadam: „Amen”. Jeszcze inny znajomy, mój były student, napisał: „O!, żeby istniał jakiś ISISowy Szaweł, który stałby tam teraz, trzymając płaszcze, a którego nawrócenie przewróciłoby ewangelią arabski świat do góry nogami!” Na to także odpowiadam „Amen”.
To nie są sprzeczne modlitwy.
Jezus mówi, aby miłować naszych nieprzyjaciół i modlić się za tych, którzy nas prześladują (Mat. 5.44). Duch Jezusa w prorokach i apostołach także mówi nam, że ci, którzy przymykają oko na zabijanie innych błądzą. Fakt, że czujemy się wewnętrznie rozdarci modląc się zarówno za zwycięstwo sprawiedliwości nad Państwem Islamskim, jak i za zbawienie dla terrorystów z Państwa Islamskiego może być częściowo efektem tego, że nie rozróżniamy pomiędzy misją państwa przy użyciu miecza do wymierzania sprawiedliwej kary złoczyńcom (Rzym. 13. 4), a misją Kościoła przy użyciu miecza Ducha wobec grzechu i śmierci i diabła (Ef. 6). Ale nie jest to, moim zdaniem, głównym problemem.
Głównym problemem jest to, że czasami zapominamy, że jesteśmy powołani do bycia ludem zarówno sprawiedliwości jak i usprawiedliwienia, a te dwa pojęcia nie są sprzeczne.
To może i brzmi bardzo duchowo, na pierwszy rzut oka, gdy stwierdzamy, że nie powinniśmy modlić się o klęskę naszych wrogów na polu bitwy. Ale może tak być tylko w przypadku, gdy ci wrogowie w rzeczywistości nic nie robią. A ta grupa terrorystyczna gwałci, zniewala, ścina, krzyżuje naszych braci i siostry w Chrystusie, a także innych niewinnych ludzi. Nie modlić się o szybkie działanie przeciwko nim, to nie dbać o to, czego Jezus przykazał nam szukać, czego pragnąć i łaknąć - sprawiedliwości. Świat, w którym zbrodnicze gangi popełniają ludobójstwo bez żadnej kary nie jest światem „miłosierny”, ale niesprawiedliwym teatrem horroru.
Jako chrześcijanie powinniśmy być, bardziej niż inni, przejęci taką sprawiedliwością. Mamy nie tylko stałe zadanie dbania o powstrzymanie morderstw i niesprawiedliwości, wywodzące się z obrazu Boga i prawa zapisanego w naszych sercach. Dotyczy nas to także osobiście. To nasze domostwo jest niszczone na Bliskim Wschodzie, dokładnie to miejsce, w którym narodził się nasz kościół. Dla nas to nie jest kwestia, że „oni”; to kwestia, że „my”.
Jednocześnie, modlenie się o zbawienie naszych wrogów, nawet tych popełniających najbardziej przerażające przestępstwa, nie jest wezwaniem, aby zaprzestać modlenia się o sprawiedliwość względem nich. Bo przecież Krzyż nie jest przebaczeniem we współczesnym terapeutycznym sensie - gdzie odpuszcza się złe uczynki, jakby były nieporozumieniem. Nie, i to jest ten główny punkt, do którego odnosi się apostoł Paweł w Liście do Rzymian.
Ewangelia nie mówi: „Nie martw się o to; wszystko w porządku”. Ewangelia wskazuje nam na krzyż, gdzie grzech jest pochłonięty przez innego w zastępstwie za nas. Jest tam Boże sprawiedliwe potępienie grzechu. On nie pozwala, nie może pozwolić, na niegodziwość. I Boże miłosierdzie też tam jest w tym, że to On posyła Syna, aby był przebłaganiem za grzechy. On jest zarówno „sprawiedliwy i usprawiedliwia każdego, który wierzy w Jezusa” (Rzym. 3.26). Ewangelia nie pozostawia grzechów bez kary. Każdy grzech jest ukarany, czy to na Miejscu Czaszki, w Chrystusie, czy na sądzie piekła, każdy samodzielnie.
Złodziej na krzyżu - terrorysta z Bliskiego Wschodu według standardów Rzymu – w swoim akcie wiary nie wierzył, że jego zbawienie zwalna go z poddania się sprawiedliwości. Przyznał, że jego wyrok był sprawiedliwy i że otrzymał „słuszną karę za nasze uczynki” (Łk. 23.41), nawet w momencie, gdy wołał do Jezusa o miłosierne przyjęcie do królestwa Chrystusa (Łk. 23.42),
Rzeczywiście, powinniśmy modlić się, aby dobra nowina szła naprzód i żeby zaistniał nowy Szaweł z Tarsu, który odwróci się od mordowania do świadczenia ewangelii. Jednocześnie powinniśmy modlić się, wraz z męczennikami w niebie, o sprawiedliwość wobec tych, którzy czynią te niegodziwości. Modlitwa o klęskę militarną naszych wrogów i o to, żeby nawrócili się do Chrystusa, nie są sprzecznymi modlitwami, ponieważ zbawienie nie oznacza odwrócenia się od sprawiedliwości. Możemy modlić się o zakorzenienie ewangelii na Bliskim Wschodzie i możemy się modlić, aby ich świat zapłonął jak fajerwerki na 4 lipca - w tym samym czasie.
Jesteśmy przecież ludźmi krzyża.
Link do artykułu w orginale: http://pastors.com/pray-defeat-isis-conversion/?utm_content=buffer4c910&utm_medium=social&utm_source=facebook.com&utm_campaign=buffer
Tłumaczenie: Marta Wirska